Emocje mają złą prasę. Obwinia się je za to, że męczą. A nawet, że zadają ból. I że są zwyczajnie złe.
W najlepszym wypadku obwinia się je o to, że są trudne. Może dlatego, że tak trudno je zrozumieć, trudno zorientować się o co im chodzi. A może dlatego, że mamy z nimi trudne relacje? Dlatego niektórzy radzą nam pozbyć się ich, i to jak najszybciej, i tak do cna, jak jakiś niepotrzebnych, uciążliwych przypadłości.
A może naszych Emocji po prostu się boimy? I dlatego ich unikamy, ignorujemy, zagłuszamy, przechodzimy nad nimi „do porządku dziennego”.
Poza tym, „życzliwi” radzą nam, abyśmy sobie z nimi… poradzili. Jakby były rozbrykaną grupą niesfornych dzieciaków, które wszystkim sprawiają wychowawcze problemy.
Słyszymy też, że Emocje musimy kontrolować, bo jak puścimy je samopas, to narobią szkód, jak zdziczałe stado kóz w przydomowym ogrodzie.
Tymczasem, Emocje to Twoje największe fanki, oddani fani! To najwierniejsze koleżanki i najlepsi kumple! Nigdy Cię nie zawiodą, nigdy Cię nie opuszczą. Zawsze powiedzą Ci prawdę, zawsze będą do bólu szczere. Zawsze ostrzegą przed niebezpieczeństwem, zawsze powiedzą, co jest dla Ciebie dobre, co najlepsze.
Emocje są jednak wymagające – potrzebują Twojej uwagi, zrozumienia, akceptacji i co najważniejsze – wysłuchania. Czasami zresztą bywają na tyle subtelne, że wymagają uważnego wsłuchania się w to, co chcą nam przekazać.
Z Emocjami jesteś na co dzień. I dlatego „kontakt” z nimi, „relacje” z nimi muszą być na porządku dziennym – w każdej chwili, w każdej sytuacji, w każdej relacji z jakąkolwiek inną osobą.
Dlatego:
- Emocje trzeba zrozumieć – czym są, po co są, dlaczego są.
- Emocje trzeba zaakceptować takimi, jakie są.
- Emocje trzeba współ-odczuwać, trzeba z nimi współ-grać, współ-pracować.
Gdy w taki sposób ułożysz relacje ze swoimi Emocjami, będziesz na najlepszej drodze do skutecznego radzenia sobie z codziennością, do zmiany swojego życia na dobre, do Dobrego Życia!