Media i wszechobecna reklama, gwiazdy telewizji i kina, celebryci i influenserzy bez przerwy „wmawiają” nam czego potrzebujemy. Tak powstaje potrzeba.
W parze z tym „wmawianiem” idzie zawsze od razu sposób zaspokojenia tej potrzeby. Czasami można mieć wręcz wrażenie, że najpierw pojawił się jakiś nowy produkt lub usługa, a dopiero potem wymyślono do czego ten produkt lub ta usługa są nam potrzebne.
Potrzeby są naszą codziennością, pojawiają się i są zaspokajane jedne po drugich, często bezrefleksyjnie. Byleby czyjeś biznesy się kręciły. Byleby nasz konsumpcjonizm nie wystygł!
Podobnie jest z marzeniami. Jeżeli nie mamy celów w życiu, nie mamy wizji swojego życia, nie znamy swojej życiowej misji, chętnie „kupimy” jakieś marzenia, które ktoś nam podsunie: nauczyć się tańczyć, posadzić kilka drzew, polecieć balonem, pobiec w maratonie, zobaczyć New York, poleżeć na plaży w Rio de Janeiro, adoptować psa. A jeżeli będziemy marzyć wystarczająco intensywnie, pojawi się nieodparta potrzeba, którą będzie trzeba zaspokoić.
Tymczasem, zastanówmy się, czy na pewno o to w życiu chodzi, by zaspokajać jakieś potrzeby – często wykreowane przez innych? Czy o to chodzi, by „wypełnić” życie jakąś (często jakąkolwiek) aktywnością, byleby je wypełnić?
Dlatego, przyjrzyjmy się Dążeniom, czym różnią się od potrzeb i marzeń, czy są bardziej naturalne, czy bardziej kulturowe, czy bardziej wynikają z naszej genetycznej, biologicznej i ewolucyjnej konstrukcji, czy też są wynikiem środowiskowego uwarunkowania?