„Porządek trzeba zrobić, nieporządek robi się sam.”
Te słowa profesora Tadeusza Kotarbińskiego – wybitnego filozofa, etyka, logika – wryły mi się w pamięć już wiele, wiele lat temu. Niestety, też przez wiele, wiele lat, bezrefleksyjnie przechodziłem nad tą prawdą do porządku dziennego, lawirując między dwoma skrajnościami: albo uznawałem, że takie to już jest to życie, a „nieporządek to rzecz nabyta”, albo obwiniałem siebie konstatując, że „taki już jestem bałaganiarz” i nic nie da się z tym zrobić. Tak czy inaczej, skrzętnie i z wielką wprawą omijałem pierwszą część sentencji wybitnego filozofa, a jak już za porządki się brałem, to najlepiej przed nauką, egzaminami lub innymi trudnymi życiowymi wyzwaniami. Byleby tylko nie załatwiać ważnych spraw. No i oczywiście najchętniej brałem się za porządki we własnym pokoju, czasem ograniczałem się jedynie do biurka, bo nie ma to, jak dosłownie zrozumieć słowa filozofa: zrobić porządek, to pozbyć się kurzu, poukładać książki na półce, wynieść śmieci. O cóż innego mogło mu chodzić? Przecież to logiczne!
Mechanizmy obronne, wymówki i uproszczenia prowadziły mnie przez życie długo, aż w końcu zacząłem zupełnie inaczej postrzegać słowa profesora Kotarbińskiego. Otóż porządek wystarczy zrobić tylko raz, a następnie należy nie dopuścić do powstania nieporządku! Wysiłek wkładany w utrzymanie porządku jest bowiem znacznie mniejszy, niż ciągłe, energochłonne i czasochłonne powtarzanie całego procesu porządkowania. Zwłaszcza, że określenie „porządek” nie dotyczy tylko pokoju lub biurka, ale – a może przede wszystkim – całego naszego życia.
Doprowadzenie do nieporządku w życiu to nie to samo, co bałagan na biurku. Na biurku mamy materię nieożywioną, no może czasami coś „ożywionego”, ale – jak to śpiewał Kuba Sienkiewicz – „coś wylało się niech leży zanim stęchnie, to długo jeszcze”. Nieporządek w życiu wywołuje natomiast skutki daleko dalej idące, niż tylko bałagan. Nieporządek, do którego doprowadzamy dotyka bowiem nas (co oczywiste), ale także wiele osób wokół nas, rozlewa się na ich życie, dezorganizuje, psuje, niszczy.
Życiowy nieporządek i bałagan – to trafne określenia opisujące stan psychofizyczny osób, z którymi spotykamy się (ja i Wiola) w naszym Gabinecie. Ale czy na pewno wystarczająco trafne? Otóż znacznie trafniejsze jest opisanie tego stanu jako CHAOS.
Chaos jest destrukcyjny. Całkiem trafnie ujął to inny wybitny profesor filozofii, tłumacz dzieł Platona, teoretyk sztuki i jeden z ojców polskiej psychologii Władysław Witwicki: chaotyczna wielość i różnorodność zjawisk budzi w człowieku niepokój; „układ spoisty dobrze zamknięty” wywołuje natomiast „przyjemne poczucie siły”.
Nie śmiem polemizować z profesorami a sentencję: „porządek trzeba zrobić, nieporządek robi się sam” uważam za przejaw geniuszu. Niemniej, chciałbym jednak coś od siebie dodać: chaos jest destrukcyjny, porządek jest dobry. Przejście z chaosu do porządku to trudna droga, ale kiedy się już ją wykona korzyści są nie do przecenienia.
I jeszcze raz poproszę Kubę Sienkiewicza o pomoc:
„Przewróciło się niech leży cały luksus polega na tym
Że nie muszę go podnosić będę się potykał czasem
Będę się czasem potykał ale nie muszę sprzątać”
(…)
„Zapuściłem się to zdrowo cały luksus polega na tym
Łatwiej tak i całkiem słusznie może czasem coś wybuchnie
Będę się czasem potykał ale kiedyś się wezmę”
„Wezmę się”, „kiedyś” – oby jednak wziąć się jak najszybciej, czego wszystkim serdecznie życzę!